Na początku listopada ma zapaść wyrok w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia urodzonego przedwcześnie noworodka. Sprawa będzie się toczyć przed sądem w Białymstoku, prokuratura wnioskuje o kary 6 tys. zł grzywny dla lekarza i po 2 tys. zł dla położnych.
Natomiast oskarżycielka posiłkowa (matka dziecka) i jej pełnomocnik chcą kar maksymalnych zapisanych w kodeksie za tzw. błąd w sztuce medycznej. W tym przypadku - winy nieumyślnej, to kara do roku więzienia. O uniewinnienie wnioskuje obrona i oskarżeni. Sprawa dotyczy wydarzenia, które miało miejsce w czerwcu 2015 roku w Szpitalu Uniwersyteckim w Białymstoku. Prokuratura twierdzi, że mimo zgłaszanego przez pacjentkę w 26. tygodniu ciąży silnego bólu - lekarz dyżurny (rezydent) nie przeprowadził badania położniczego, a kobieta dostała jedynie lek rozkurczowy. Natomiast położne odpowiadają przed sądem, że wobec braku reakcji lekarza dyżurnego, nie zawiadomiły lekarza nadzorującego. Dziewczynka urodziła się bez oznak życia. Udało się je przywrócić dzięki reanimacji, jednak dziecko jest niepełnosprawne.