Średni czas oczekiwania na pojedyncze, gwarantowane świadczenia zdrowotne w Polsce wynosił w kwietniu i maju 2018 roku 3,7 miesiąca (około 16 tygodni). To oznacza, że jeden w rok drastycznie wzrósł czas oczekiwania na wizytę u lekarza – wynika z barometru opracowanego przez Fundację WHC przy współpracy Warsaw Enterprise Institute.
W porównaniu do danych zebranych w czerwcu i lipcu ubiegłego roku ogólny czas oczekiwania wzrósł o około pół miesiąca. Od kilku lat autorzy barometru obserwowali stagnację czasu oczekiwania, oscylował on w granicy 2,9 – 3,1 miesiąca. W obecnym roku „kolejka” znacząco się wydłużyła. Pierwszy raz od początku badania czas oczekiwania przekroczył nieznacznie granicę 3,5 miesięcy.
Najdłużej pacjenci czekają na zabieg w endokrynologii aż 11 miesięcy. Doszło tam do prawie dwukrotnego wydłużenia czasu w porównaniu do poprzedniego. Wzrósł też czas oczekiwania na świadczenie w zakresie otolaryngologii, wynosi on 7 i pół miesiąca. Najkrócej czekamy na świadczenie z zakresu medycyny paliatywnej bo około 2 tygodni. Skrócił się czas oczekiwania na pomoc okulisty (3,4 miesiąca). Spośród jedynie 7 z 43 badanych dziedzin medycyny nastąpił zauważalny spadek czasu oczekiwania, aż w 11 przypadkach kolejki wzrosły. We większości dziedzin nie zauważono dużych zmian w okresach oczekiwania, lecz zasadniczo na wizytę czeka się stanowczo zbyt długo w porównaniu do oczekiwań pacjentów.
Jak twierdzi Warsaw Enterprise Institute długie kolejki spowodowane są niskim poziomem finansowania ochrony zdrowia przy zachowania obszernego koszyka świadczeń gwarantowanych. Ograniczenie koszyka świadczeń wydaje się być pomysłem niemożliwym do zrealizowania z przyczyn polityczno-społecznych. Wzrost wydatków na ochronę zdrowia, który załatałby obecne problemy systemu także nie nastąpi w bliskiej perspektywie czasowej. Dlatego według ekspertów Warsaw Enterprise Institute warto byłoby wrócić do koncepcji dodatkowych świadczeń zdrowotnych, włączonych do ogólnego systemu opieki zdrowotnej. Ubezpieczeni mogliby korzystać z dodatkowym świadczeń zdrowotnych oraz szybciej skorzystać ze świadczeń gwarantowanych. Zmniejszyłyby się tym samym kolejki w ramach podstawowego, obligatoryjnego ubezpieczenia. Nadwyżka wynikająca z dodatkowego ubezpieczenia mogłaby także trafić do podstawowego systemu. Do dodatkowego ubezpieczenia należałoby zachęcić pracodawców, umożliwiając odliczenia go od podatku.
W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 2,3 lekarzy. To najgorszy wynik w całej Europie. By załatać tę dziurę według WEI należałoby ułatwić możliwość zatrudniania lekarzy spoza Polski. Dziś lekarze np. z Ukrainy muszą przejść skomplikowaną procedurę biurokratyczną aby móc podjąć pracę w naszym kraju. Powinno nastąpić zdecydowane uproszczenie nostryfikacji czyli tzw. uznawania dyplomów dla lekarzy z spoza Unii Europejskiej.
Mimo braków na rynku lekarzy, uczelnie medyczne wciąż posiadają bardzo duże limity przyjęć na studia. W połączeniu z danymi mówiącymi, że z Polski emigruje co dziesiąty absolwent medycyny sytuacja ta skutkuje sporą luką pokoleniową. W roku akademickim 2018/2019 liczba studentów ma się zwiększyć w skali kraju o 276 studentów. Ta tendencja powinna być utrzymana w kolejnych latach.