2406 zakopane app ban 600x100

baner ngg NPC2024

Syndrom podkradaniaBliźnięta z syndromem podkradania uratowali lekarze z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Medycy pomogli także ich 26-letniej matce, która jest uchodźczynią.

 

Obaj chłopcy niebawem będą mogli opuścić szpital. Nie ma wątpliwości, że matce w rodzinnych stronach nie udałoby się donosić ciąży. Katia razem z mamą, 4-letnią córką Saszą i 10-letnią siostrą Sonią, została wysiedlona z objętego wojną miasta Wołnowacha w obwodzie donieckim.

Katia, będąc już w Polsce, trafiła do ginekologa, którego stan jej bliźniaczej ciąży zaniepokoił na tyle, że skierował ją do szpitala w Zielonej Górze. Tam lekarka - po rozpoznaniu syndromu podkradania - niezwłocznie skontaktowała się z kierownikiem Kliniki Ginekologii, Rozrodczości i Terapii Płodu w łódzkim ICZMP dr. hab. Piotrem Kaczmarkiem. Przy stole operacyjnym Katii stanęli najlepsi specjaliści - obok dr. Kaczmarka, prof. Krzysztof Szaflik i dr Adam Bielak.

Syndrom podkradania

- Objawy TTTS są różne, ale dominującym jest, że u biorcy, który dostaje krew dawcy, tworzy się duża ilość płynu owodniowego, co kończy się odpływem płynu i poronieniem. Z kolei dawca nie ma płynu owodniowego, jest przytwierdzony do ściany łożyska i pompuje krew dla drugiego płodu. Leczenie polega na przecięciu naczyń w łożysku, które łączą oba płody. Wykonuje się to za pomocą fetoskopu - przez powłoki brzuszne matki wprowadzany jest rodzaj endoskopu z torem wizyjnym i włóknem laserowym - wyjaśnia dr Kaczmarek.

- Zabieg wymaga dużej precyzji, ale trzeba działać rozważnie, bo może się zdarzyć, że w wyniku przecięcia wszystkich naczynek jeden płód umiera. Dlatego operację wykonaliśmy dwukrotnie, tydzień po tygodniu. Zwyczajowo rozwiązujemy takie ciąże planowo ok. 36 tygodnia, ale wskutek rozwinięcia się samoistnej czynności skurczowej lub odpłynięcia płynu owodniowego może to nastąpić wcześniej - dodał dr Kaczmarek.

Dzięki wsparciu Fundacji „Mamy Serce” działającej w ICZMP, mama może spędzać z dziećmi dużo czasu w szpitalnym internacie. Ludzie dobrej woli dbają o to, by miała co jeść, w co się ubrać, przygotowano też rzeczy dla jej dzieci.

Wypis i co dalej?

- Trochę się martwimy, bo zbliża się czas wypisu, i nie wiemy, gdzie trafią te nasze wcześniaki. W Sulęcinie 4-osobowa rodzina Katii zajmuje jeden pokój w internacie, gdzie jest 60 osób. Niestety, wkrótce z internatu uchodźcy będą przenoszeni do ośrodka wczasowego z domkami, gdzie przebywali już wcześniej. Tego się obawiamy, bo jest tam grzyb i dzieci tam chorowały. Chcielibyśmy, aby Anadrij i Arkadij trafili do dobrych warunków - podkreśla pani Anna, która pracuje w szpitalu.

Dowiedz się więcej. Syndrom podkradania

Więcej ciekawych artykułów w "Nowy Gabinet Ginekologiczny" - zamów prenumeratę lub kup prenumeratę w naszym sklepie.